Tak się zaczynały rodzinne historie. Wspomnieniem, pamiątką, fotografią. Gdzieś tam na Wileńszczyźnie, w okolicach Lwowa, po wschodniej i południowej stronie Karpat, gdzieś bardzo daleko na krańcach Europy. Kończyły się w Kętrzynie, choć nie zawsze, czego dowodem zasłyszane dzisiaj opowieści podczas wernisażu wystawy „Historie rodzinne mieszkańców Kętrzyna ocalone w domowych archiwach”, której autorami są Ryszard Szabelski, Jan Lewandowski, Bożena Groblewska i Andrzej Wiechecki, instruktorką Izabela Pniewska, przy opiece Stowarzyszenia Uniwersytet Trzeciego Wieku w Kętrzynie.
Ocalone, znalezione, przechowywane z pietyzmem… W założonych wiele lat temu albumach, składane w pudełkach po słodyczach, w szufladach biurek, kredensów, komód, zapomniane na strychach i w piwnicach, kiedyś przywiezione w przesiedleńczych tobołkach, bądź przekazywane z pokolenia na pokolenie jako najbardziej drogocenny rodzinny skarb.
Mając za scenografię kilkadziesiąt czarno-białych fotografii, wyblakłych, o naderwanych rogach, ze śladami zagięć, albo wyjętych z równie dawnych ram chroniących przed nieubłaganym upływem czasu zdjęcia za szkłem, widzieliśmy wzruszenie ich właścicieli, opiekunów i odkrywców, których imiona i nazwiska znalazły się w opisach każdej z fotografii oznaczonej kolejnym numerem. Ich wielkie emocje, niewątpliwie spowodowane także ogromnym tłumem gości na wernisażu i obecnością lokalnych mediów, nie przeszkadzały w opisywaniu postaci znajdujących się na zdjęciach, towarzyszących ujęciom zdarzeń, krajobrazów służących za tło, przedmiotów będących dekoracjami portretów indywidulanych, grupowych, rodzinnych.
Kto zatem jest bohaterem dzisiejszego wernisażu i wystawy? Dzieci na rękach matki? Pracownicy browaru przy piwie? Mężczyzna w mundurze? Młodzi małżonkowie? Orkiestra w garniturach na tle drewnianego domu, na którego ganku zebrała się grupka dzieci? Wiadukt, na którym zatrzymali się dwaj mężczyźni? Nieco wyjaśnią opisy fotografii, ale historię mogą opowiedzieć tylko i wyłącznie mieszkańcy Kętrzyna, nasi krewni, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi albo ludzie, których nazwiska gdzieś przypadkowo usłyszeliśmy. Dzięki wystawie możemy poznać ich znacznie bliżej.
Skip to content